ZAPRASZAMY NA STRONĘ K. MACIEJEWSKIEJ.

sobota, 28 maja 2011

Odkryty na nowo - Dziadzio Prus z Nałęczowa...

Bolesław Prus, z powodu rozwijającej się choroby (agorafobii-irracjonalny lęk przed przebywaniem na otwartej przestrzeni, wyjściem z domu, tłumem itp.), zmuszony był do wyjazdu na kurację. Wybrał Nałęczów. Nigdy nie zamieszkał w nim na stałe, nie wybudował domu, a jednak spędził tu dwadzieścia osiem sezonów (1882-1910). Wszyscy się z nim zżyli, polubili go i zapamiętali jego prace, życie i obyczaje. Gdy po raz pierwszy przybył do Nałęczowa miał 35 lat i był jeszcze młodym, chociaż doświadczonym głęboko przez los człowiekiem. Będąc w Nałęczowie przede wszystkim leczył się intensywnie, ale też nie zaniedbywał pisarstwa. Stąd wysyłał reportaże, fragmenty powieści i obfitą korespondencję. Postrzegany był w Nałęczowie jako człowiek pogodny, pełen humoru, szczery i otwarty. Z każdym porozmawiał, czasem pomagał. Razem z Żeromskim i Oktawią Rodkiewiczową zajął się losem syna nałęczowskiego stróża, Michasia Tarki, którego protegował, a także finansował jego naukę w Warszawie. On sam też potrzebował pomocy. Nałęczowskie panie: Kazimiera Żółtowska, Felicja Sulkowska, O.Rodkiewiczowa załatwiały mu wszystko: obiady, mieszkanie, badania lekarskie, a nawet towarzystwo do spacerów po Nałęczowie. W Nałęczowie widziano Prusa jako człowieka łagodnego, ugodowego, rozluźnionego, natomiast w Warszawie miał częste konflikty z redakcjami i redaktorami, czytelnikami i krytykami. Był bowiem autorem i dyskutantem bezkompromisowym. Prus miał też swoje tajemnice. Nikt nie znał jego duszy i problemów, które go drążyły. Nie wiedziano tu nic o jego sieroctwie w młodości, które kładło się cieniem na jego charakterze i osobowości, nic znano rozmiarów smutku, który wynikał z braku rodzinnego i własnego domu, a może z braku własnych dzieci. Dla Nałęczowian był po prostu "Dziadziem Prusem". Zygmunt Chmielewski, przyrodni brat Oktawii tak wspomina Prusa: "Mój ojciec doktor Konrad Chmielewski był długo lekarzom i dyrektorem Zakładu leczniczego w Nałęczowie, do którego w latach 1880-1900 przyjeżdżała na wczasy letnie i leczenie cala elita inteligencji polskiej. Więc przede wszystkim ukochany Dziadzio Prus, doprawdy często pełniący zaszczytne obowiązki sumienia narodowego”.
Tak przed zbliżającym się Dniem Dziecka: ...Prus bardzo lubił nałęczowskie dzieci. Częstował je cukierkami przy każdej okazji. Jeszcze do niedawna żyli ci, których obdarowywał słodyczami.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...