Para aniołków opierających się o parapet, spoglądających figlarnie ku górze, zrobiła w ostatnich latach zawrotną karierę. Trafiły na garnuszki, filiżanki, długopisy, papeterię, serwetki, świece i nie wiem gdzie jeszcze. Pijąc kawę spojrzałam na nie, bo są ozdobą mojej filiżanki, po czym zerknęłam na świeczkę i kalendarz, długopis... - na nich ten sam motyw. Ten kto interesuje się malarstwem, ale nie powierzchownie, wie, że pochodzą one ze znanego obrazu Madonna Sykstyńska autorstwa mistrza Rafael (obraz znany tak od imienia papieża Sykstusa II). Kiedyś dowiedziałam się od B.Fabiani, że obraz ten nabył za polskie pieniądze panujący nam miłościwie August III Sas i umieścił w swej kolekcji w Dreźnie, gdzie znajduje się do dziś. A że malarstwo to jedna z moich pasji od lat, byłam w Dreźnie bardzo dawno temu, ale byłam, bo musiałam zobaczyć m.in. to arcydzieło. I dech mi zaparło oczywiście gdy spojrzałam na wiszące "cudo" pośrodku. Nie dziwię się więc, że gdy w połowie XIX w. galerię drezdeńską zwiedzał Lew Tołstoj odnotowała w swoim dzienniku, że wobec dzieł, które tam widział, pozostał obojętny, ale Madonna Rafaela poruszyła go... Mnie też, a aniołki wzbudziły uśmiech i mam wrażenie jakbym zobaczyła je wczoraj. Teraz będąc popularnym motywem dekoracyjnym "powróciły" i widzę je nie tylko u siebie w domu ale i na wystawach sklepowych.